Co to jest kalistenika?

Po pierwsze kalistenika, a nie kalenistyka. Może druga wersja brzmi lepiej, ale na pewno nie jest poprawna. A definicja jest bardzo prosta – są to ćwiczenia fizyczne, w których wykorzystuje się ciężar własnego ciała. Słowo pochodzi z języka greckiego i oznacza „piękno i siła”.

Idea ćwiczeń raczej skomplikowana nie jest więc nie powinno dziwić, że zaczęto wykonywać je w starożytnej Grecji. Tak naprawdę, każdy z nas zetknął się z takimi ćwiczeniami, tylko może nie wiedział jak się nazywają. Co jest niewątpliwą zaletą kalisteniki, nie potrzebne są nam sztangi i ciężary. Swoją drogą żelazo do tanich nie należy. Oczywiście można chodzić na siłownię, ale dla tych co nie lubią się pocić w towarzyskie innych osób, domowa kalistenika jest kuszącą alternatywą.

Co ciekawe, biblią tej dyscypliny stała się książka „Skazany na trening. Zaprawa więzienna”. Napisał ją były więzień, Paul Wade, dla którego doskonalenie własnego ciała było metodą na przetrwanie w zakładzie karnym. Pozycje można kupić nawet w formie e-booka.

Kalistenika

Prawdziwi siłacze, pewnie pogardzą tą formą ćwiczeń. Należy jednak pamiętać, że pozornie proste ćwiczenia, można tak modyfikować, żeby były wyzwaniem dla tych bardziej zaawansowanych. Podstawowe ćwiczenia zaliczane do kalisteniki to:

  1. Pompki. Dla początkującego mogą być dużym wyzwaniem. Bardziej zaawansowani są w stanie wykonywać wiele powtórzeń w różnych pozycjach. Chyba najtrudniejszą formą pompek jest wykonywanie ich na kółkach gimnastycznym. Wymaga to spięcia całego organizmu i sporej siły. O tym jak poprawnie wykonywać pompki, pisałam już na blogu.
  2. Podciąganie się na drążku. Im większy ciężar ćwiczącego tym trudniej. A tak na serio, dla każdego na początku nie jest łatwo. Jak się nauczyć podciągać na drążku pisałam już na blogu. Tutaj tez można wprowadzić wiele kombinacji; na przykład podciąganie się na jednym ręku. Nikt mi nie powie, że to łatwe.
  3. Przysiady to kolejne podstawowe ćwiczenie wzmacniające mięśnie ud.
  4. Unoszenie nóg. To ćwiczenie angażuje główne mięśnie brzucha oraz pleców. Możliwe są modyfikacje poprzez zmianę kierunku unoszenia.
  5.  Mostek. Kto ostatnio robił mostek nie podniesie rękę. Żartuję oczywiście. Ale faktem jest, że mostek ostatnio robiłam na w-fie w liceum, i to na początku. Tak dla przypomnienia, jest to podpór łukiem z leżenia tyłem ;] Poprawnie wykonany mostek wzmacnia mięśnie pleców stabilizujących kręgosłup. Zalecam jednak ostrożność przy tej ewolucji. Bez odpowiedniego przygotowania organizmu, można sobie zrobić krzywdę.
  6. Pompki w staniu na rękach. Przyznaję się, nigdy nie próbowałam i chyba mnie do tego nie ciągnie. To chyba kwintesencja kalisteniki. Dość, że pozycja mało naturalna, to jest się obciążonym całym swoim ciężarem. Zdecydowanie nie dla początkujących.

Jak widzicie, większość tych ćwiczeń można wykonywać z powodzeniem w domu, bez zaopatrywania się w jakieś szczególne przyrządy gimnastyczne. Ewentualnie polecałabym kupić drążek do podciągania. Nie musi to być od razu grzmot mocowany do ściany. Jest cała masa rodzajów drążków, między innymi, eleganckie lekkie rozporówki, zakładane między futryny.

Kalistenika - co to jest

fot. Maciek 1955 (flickr)

To, że nie przerzuca się żelaza to nie znaczy, że ćwiczenia są proste i lekkie. Jak przed każdym większym obciążeniem należy odpowiednio przygotować organizm. Pompki czy podciąganie to nie rozgrzewka. Na rozgrzewka wypada się porozciągać i pomachać tym i tamtym. Bez tego bardzo łatwo o kontuzję. Na przykład pięknie można sobie naderwać ścięgna na drążku. Ważne jest również poprawne wykonywanie wszystkich ćwiczeń, z właściwym ułożeniem ciała.

Kalistenika może brzmi „profi”, ale na serio jej elementy może wykonywać każdy, dostosowując trudność i intensywność do swoich możliwości. Można wykonywać „damskie” pompki czy pomagać sobie w podciąganiu krzesłem. To nic złego.

Kalistenika ma wiele wspólnego ze street-workout’em. To w miarę nowa dyscyplina, ciesząca się sporą popularnością. Opiera się on głównie na ćwiczeniach na poręczach i drążkach. Oczywiście przy tych ćwiczeniach wykorzystuje się własną masę, ale pompki i przysiady są tutaj pomijane. Całość przypomina bardziej gimnastykę artystyczną niż żmudne ćwiczenia siłowe.

No to może parę przysiadów na koniec dnia? ;]

1 Komentarz

  • Jan Miastowski pisze:

    Genialnie i bardzo wyczerpująco o kalistenice jest w książce „Skazany na trening” Paula Wade „Trenera” – jak dla mnie jest w niej wszystko co trzeba żeby zacząć ćwiczyć i osiągać naprawdę dobre efekty ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *